Karoll1993
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Pon 0:03, 08 Mar 2010 Temat postu: Skradziony biustonosz. |
|
|
Wprost - 29 lipca 1990 r. - nr 30(401)
Skradziony biustonosz - Rozmowa z Magdą Durecką, piosenkarką
- Pierwszy poważny występ na festiwalu opolskim - i od razu sukces.
Jak pani wspomina tę imprezę, koleżąnki wystraszyły się konkurencji?
-Jeśli nawet, to nie dały tego po sobie poznać, odniosłam nawet wrażenie, że przyjęły mnie bardzo ciepło. Szczególnie miło będę wspominała Irenę Santor, która poświęciła swój czas, aby udzielić mi rad. To było bardzo sympatyczne, zresztą wcześniej długo rozmawiałam z Urszulą Sipińską, która pożyczyła mi nawet swoje kozaczki i kolczyki.
Niestety, Opole kojarzy mi się również z kłopotami - zbyt śliską podłogą i totalnym bałaganem za kulisami. Przykłady? Próba generalna, która miała rozpocząć się o 11:00 wystartowała z wielogodzinnym opóźnieniem. Miałam śpiewać jako piąta, a do mikrofonu podeszłam dopiero o 19:20, tym czasem koncert galowy zaczynałsię o 21:00 !!! Przez pierwsze dni mieliśmy w garderobie kolorowy telewizor z podglądem, który po prostu ułatwiał życie. Nagle odbiornik zniknął i nikt nie potrafił powiedzieć co się z nim stało. Ja też poniosłam stratę, bo ktoś połakomił się na mój...biustonosz.
-Pojawiła się pani na scenie niedawno, niewiele na razie o pani wiadomo. Kim jest Magda Durecka?
- Śpiewać zaczęłam jeszcze w Kluczborku, w szkole podstawowej, a po zdaniu matury dowiedziałam się od przyjaciół o istnieniu Pomaturalnego Studium Piosenkarskiego. Chciałam śpiewać, więc spróbowałam i choć wydawało się, że na egzaminach wypadłam fatalnie, znalazłam swoje nazwisko na liście przyjętych. Po ukończeniu szkoły i otrzymaniu dyplomu rozpoczęłam współpracę z poznańską firma "ZPR Records", której szefuje Andrzej Kosmala. Postawił na mnie, ale po nagraniu pierwszej piosenki doszło do konfliktu. Utwór pod tytułem "Synku Mój" był rozmową prowadzoną przez kobietę w ciąży z nie narodzonym jeszcze dzieckiem. Miałam wówczas 21 lat i twierdziłam, że jako młoda dziewczyna nie powinnam śpiewać o macierzyństwie. Powidziałam to szefowi, trzasnęłam drzwiami i wyszłam.
-Wybrała pani innego opiekuna?
- Nie, wkrótce wzięłam ślub i ..urodziłam syna, po czym, pokornie wróciłam do "ZPR Records". Wkrótce przyszły pierwsze sukcesy, nagrałam kasetę z pastorałkami pt."Daj nam Panie dar wytrwania", która sprzedawała się nadspodziewanie dobrze. Kupiono prawie 50 tyś. egzemplarzy, co na obecnym polskim rynku jest dużym osiągnięciem. Później nagrałam nową wersję "Klubu Wesołego Szampana" i wokalizę dla Krysztofa Krawczyka do jego wierszy o miłości. Moje piosenki zaczęły pojawiać się na czołowych miejscach radiowych list przebojów, wygrałam telewizyjny program muzyczny "Premie i premiery", czterokrotnie wystąpiłam w Opolu.
-Jak wygląda codzienność wschodzącej gwiazdy polskiej piosenki?
- Niestety, nie tak, jak sobie to ludzie często wyobrażają. Syn budzi mnie przed siódmą i rano robię to wszystko, co inne polskie kobiety - przygotowuję śniadanie, sprzątam, biegnę po zakupy i oczywiście opiekuję się dzieckiem. W południe pracuję, potem gotuję obiad, a wieczorem "odrabiam lekcje", czyli słucham najnowszych zachodnich przebojów nagranych z telewizji satelitarnej. Muszę znać najnowsze trendy, uczyć się, podpatrywac.
-Bardzo często jest pani porównywana do Anny Jantar. Trudno jest naśladować mit?
-Bardzo mi takie porównanie imponuje, traktuję je jako komplement, na razie zresztą trochę na wyrost. Zaczęło się chyba od telefonów do radiowego studia "Rytm", którego byłam gościem. Wielu ludzi mówiło, że przypominam Annę Jantar, mam podobną barwę głosu, sposób interpretacji. Dużą rolę odegrała chyba piosenka Ani "Co ja w Tobie widziałam?", którą śpiewałam w Opolu.
-Piosenkarstwo to chyba ciężki zawód, ale czy dobrze płatny?
-Rzeczywiście, to trudny zawód, ale dający sporo satysfakcji. Niestety, pieniądze, przynajmniej na początku, są nędzne. Za występ w Opolu dostałam 240 tyś. zł, a strój w którym wystąpiłam, kosztował... 2 miliony! Pod tym względem na Zachodzie jest łatwiej, bo tam firmom zależy na reklamie i chętnie ubierają znanych ludzi, bo zapewnia im to rozgłos. Poznańska spółka, w której ubierałam się przed festiwalem, doskonale wiedziała, dlaczego zdobywam się na kolosalny wydatek i...nic.
-Trzeba było wyjechać do RFN i śpiewać w restauracjach za godziwe pieniądze...
-Miałam takie propozycje. Pod szkołą po zakończeniu egzaminów zawsze czeka kilku klezmerów gotowych zatrudnić ładne, młode dziewczyny z dyplomem. Po długim namyśle doszłam do wniosku, że lepiej zostać w Polsce i wykorzystać rodzącą się szansę. Zresztą na Zachód zawsze jeszcze mogę wyjechać, ale pod warunkiem, że ktoś zaproponuje mi kontrakt profesjonalny, a nie koncertowanie w podrzędnych knajpach na przedmieściach. A że tych kilku tysięcy dolarów brak, to zupełnie inna sprawa.
-Ale przecież można było połączyć przyjemne z pożytecznym i pracować na Zachodzie przez dwa-trzy lata, kupić samochód i mieszkanie...
-Nieprawda. Po kilku miesiącach takiego śpiewania człowiek nabiera maniery, której nie da się później zwalczyć. Mimo wszystko wierzę, że moja droga do kariery jest właściwsza, poza tym mam przecież męża, a czyż kobieta nie powinna liczyć na swojego mężczyznę? Proszę też pamiętać, że niebawem występuję w Kołobrzegu, a tam płacą dużo więcej, bo za koncert dostanę aż...350 tyś zł!
-Sukces w show-biznesie to uroda,talent i praca. Przede wszystkim praca. Jest pani na to przygotowana?
-Na pracę tak, ale na poświęcenie życia rodzinnego dla kariery na pewno nie. Zresztą na razie oba te najważniejsze elementy mojego życia godzę z powodzeniem, głównie zresztą za sprawą wspaniałego męża.
Rozmawiał Piotr Gajdziński
Post został pochwalony 0 razy
|
|